Saturday 15 June 2013

Laos 99% na stopa / Laos 99% hitch-hiked

W Laosie bylam tylko 13 dni. Nie powalilo mnie na kolana. Bylo po prostu OK. Irytujace zdzieranie pieniedzy z turystow, wywindowane ceny w niektorych miastach, koniecznosc dodatkowego placenia za dojazd (np. przejazd przez most) i postoj do wybranych atrakcji, ogolnie wyzsze ceny jedzenia w porownaniu np. do Tajlandii, przy znacznie nizszym standardzie zycia. Czasami wyglada na to, ze kraj trzyma sie tylko dzieki wielu sponsorom, ktorzy organizuja konstrukcje nowych budowli, autobusy miejskie, czy kwitki przy odprawie paszportowej. Bez tego, kto wie, co by z Laosu zostalo.



Za to autostop - swietny. Przejechalam od stolicy do Luang Prabang i z powrotem (ok. 800 km), potem na poludnie, az do Pakse i w koncu do granicy z Wietnamem. Glownie ciezarowkami, choc trafilo sie kilka samochodow osobowych. Przez caly pobyt w Laosie zaplacilam za dwa autobusy: 1- ktorym wyjechalam z Vientiane na polnoc (ok 30 km), 2 - z Vientiane na poludnie (ok.20km) (co zakonczylo sie zabladzeniem w niezaznaczonych na mapie wioskach; niestety moja orientacja w terenie pozostawia wiele do zyczenia i czasami blednie zakladam, ze dana droga jest ta wlasciwa; w koncu zostalam wywieziona na motorze ok 15 km az do glownej autostrady)- reszta na stopa. Za to jak najbardziej duzy plus dla Laosu. Nigdy nie czekalam dluzej niz godzine. Bylo lepiej niz w Tajlandii.

Laos byl pierwszym krajem, w ktorym jezdzilam sama. Wszystkie wczesniejsze obawy z tym zwiazane, okazaly sie byc bezpodstawne. Od samego poczatku nie martwilam sie o nocleg, czas przestal byc wazny. Wszystko ukladalo sie samo, bez ciaglego zastanawiania sie, co dalej. Pomimo, ze wiekszosc nocy spedzilam u hostow z CouchSurfing, 5 razy spalam na dziko pod namiotem (m.in. w buddyjskiej swiatyni i przy stacji benzynowej), raz w najtanszym pokoju w hostelu ($5).

Nie moge zapomniec o chinskiej rodzinie (matka i 2 synowie), przez ktora zostalam "porwana" na 2 dni. Zatrzymali sie, gdy machalam na gorskiej drodze, ale nie mieli pojecia dokad jada bez sprawdzenia tego wczesniej na Google Maps. Po dobiciu do pierwszego spotu z Wi Fi, okazalo sie, ze zmierzali do slynnego wsrod backpackerow Vang Vieng, ktore ja chcialam ominac. W kazdym razie, po kilku godzinnej rozmowie (ich znajomosc angielskiego nie nalezala do najlepszych, ale ogolny sens dalo sie wyluskac) stwierdzilam, ze nie spieszy mi sie i moge pojechac z nimi do VV. Od tamtej chwili zaczal sie maraton pt "Chinski turysta za granica". Nocleg? Pierwszy napotakany hotel (standard musial byc) Jedzenie? Pokazywanie palcami przy krotkich pytaniach typu "this Lao food?". Atrakcje? To, co najlepiej wyglada na zdjeciu. Poza tym, byli to naprawde swietni ludzie, bardzo mili i pomocni. Do dzis mam kartke, na ktorej napisali "Wezcie mnie na stopa", po chinsku.

Me and Chinese brothers


I spent 13 days in Laos. It wasn't breath-taking, just OK. Annoying ripping tourists off, very high prices in all touristic cities, extra costs of crossing the bridge, parking etc, more expensive food (comparing with Thailand, where living standards are higher). Sometimes it looks like the country is alive only because of many sponsors who pay for new constriction sites, local buses or documents at the immigration office. Who knows what Laos would do without them...

But hitch-hiking - awesome! I hitched from Vientiane to Luang Prabang and back (800km), then south to Pakse and finally to Vietnamese border. Mostly with trucks but also with some private cars. During my stay in laos I payed for 2 bus rides: 1- from Vientaine north (30km), 2 - Vientiane - south (20km, as a result I ended up in some unmarked on the map villages as I took the wrong road as the right.one, some kind person took me 15 km on his motorbike to the right highway), all the rest hitch-hiked. I've never waited longer than an hour. Big plus for Laos!

It was also the first country, which I travelled on my own. All previous fears turned out to be too exaggerated. I wasn't worried about the place to sleep, time didn't matter anymore. I let it be. I stopped thinking what next all the time, just lived the moment. Although most of nights in Laos I stayed with Couchsurfers, 5 times I slept in my tent (2 in Buddhist temple, 1 next to petrol station etc) and once in the cheapest hotel room ($5).


No comments:

Post a Comment